|
Denizli |
Witajcie w maju. Dzisiaj nie będzie przepisu. Dzisiaj postanowiłam się z Wam podzielić moją codziennością. Jeśli śledzicie mnie na
FB i
Instagramie wiecie, że postanowiłam raz w miesiacu w wybrany dzień robić zdjęcia mojej codzienności. Marcowe zdjęcia znajdziecie
TU. Dzisiaj przedstawię Wam jeden z moich kwietniowych dni. Specjalnie wybrałam dzień spędzony poza domem ponieważ nie chcę Was zanudzać zdjęciami komputera, biurka i kawy :). Wybrałam 15 kwietnia ze względu na to, iż tego dnia zwiedzaliśmy Denizli. Miasto wojewódzkie położone w odległości 3,5 godziny samochodem od Izmiru. Miasto dużo mniejsze od Izmiru ale również dobrze znane turystom. Denizli słynie z Pamukkale - białych tarasów. 12 lat temu mieszkałam w tym mieście przez rok. Nie wspominam dobrze tego czasu, wcale go nie wspominam. Okozało się, że wymazałam go całkowicie z pamięci. Zupełnie nie poznałam miasta, nie pamiętałam żadnych miejsc, zupełnie nic. Wiadomo, Denizli się zmieniło ale nie na tyle by go zupełnie nie poznać :)
Mój dzień zaczął się o 8.30 od wypicia szklanki wody. Staram się codziennie rozpoczynać dzień w ten właśnie sposób.
9.30 śniadanie przygotowane przez koleżankę, u której się zatrzymaliśmy. Pyszny omlet z pieczarkami i świeżutkie jeszcze ciepłe gozleme.
10.30 Wyruszamy w drogę, Na początek pieszo do miejskiego lasku zwanego Camlik. By dzieci mogły się wybiegać i pobawić na placu zabaw.
11.30 jest coraz cieplej więc zrobiliśmy przerwę na lody. Pierwsze lody w tym roku.
12.30 W lasku spędziliśmy kilka godzin. Dziewczyny bawiły się, zwiedziły niewielkie zoo, a my pilismy herbatę i łuszczyliśmy pestki.
13.30 nie mogło zabraknąć kawy. Tym razem z tygielka, po turecku. Do kawy podano lokum.
14.30 Przyjechaliśmy do Pamukkale. Turystów niewielu, tłoku nie było więc spędziliśmy ten czas bardzo przyjemnie.
15.30 nadal w Pamukkale. Dziewczyny nie chciały wracać.
16.30 jemy obiad i ruszamy w drogę.
17.30 Odwieźliśmy Cansu i wracamy do Izmiru.
18.30 Chyba w każdym tureckim samochodzie znajdziecie oko proroka w Turcji nazywane nazar boncugu. Turcy noszą je przy sobie by chroniło ich od złego oka.
19.30 Podróz nam sie troche dłużyła ponieważ wybraliśmy dłuższą drogę. Chcielismy podziwiać krajobrazy i byłoby wszystko ok gdyby nie deszcz.
20.30 dokładnie tę godzinę widać na zegarku. Nie wyobrażam sobie podróży bez dobrej muzyki.
21.30 w końcu dotarliśmy do domu. Podróż z przerwami na kolacje i kawę trwała 4 godziny. Wymęczeni podróżą odpoczywaliśmy przy szklaneczce zielonej herbaty więc na tym kończę moją fotorelację
Kolejna relacja w maju, postaram się również wybrać dość nietypowy dzień z tego względu by pokazać Wam troszeczkę inną Turcję niz ta którą znacie z telewizji, wakacyjnych kurortów czy gazet.