Witajcie
Wczoraj padłam ze zmęczenia i nie byłam w stanie wykrzesać z siebie nic by napisać notkę na bloga. Dlatego dziś będą dwa wpisy. W tym porannym opiszę Wam moją majową codzienność a wieczorem będzie kolejne menu i przepis na domowy iskender. A więc do dzieła 😊
Na majową codzienność wybrałam zwykły dzień, nic nadzwyczajnego. W końcu nie zawsze jeździmy na wycieczki czy zwiedzamy okolice. Większość dni upływa nam po prostu zwyczajnie: dom, praca, dzieci, szkoła. Taki właśnie zwykły dzień chciałam Wam pokazać.
Pobudka jak zwykle o 7.30, słońce pięknie świeci od rana jak widać na zdjęciu wyżej.
8.30
Dzieci wychodza do szkoły a mąż do pracy. Na zdjęciu jest letnia śniadaniówka starszej córki.
To brązowe, to orzechy włoskie w melasie z winogron. Super zdrowa przekąska dla dziecka.
9:30
Zostałam sama więc mogę czas poświęcić na naukę, przygotowuję się do egzaminu.
10:30
Muszę wykorzystać każdą wolną chwilę by powtórzyć materiał. Kiedy córka wróci ze szkoły nie będzie mi to dane.
11:30 ostatnia godzina nauki, o 12.30 odbieram córkę ze szkoły
12:30 do szkoły po córke idę pieszo około 20 minut. Jest z górki więc taki spacer to nie problem
13:30 odwiedzam koleżankę i jej maleństwo. Słodka Umay śpi sobie w najlepsze.
14:30 Córka się bawi a my w tym czasie z koleżanką możemy poplotkować :)
15:30 nie może zabraknąć tureckiej herbaty
16:30 wracamy do domu a po drodze robimy małe zakupy. Ja kupuję to co potrzebne do domu a córka wybiera to co dzieci latem lubią najbardziej: lody :)
17:30 w drodze powrotnej trzeba zaliczyć każdy plac zabaw, przecież jeśli tam nie wstapimy wszystkie hustawki i ślizgawki obrażą się. Mam chwilę by odpocząć i posiedzieć w cieniu na ławce.
18:30 starsza córka wraca ze szkoły więc możemy zasiąść do obiado - kolacji. Dzisiaj domowy fast food na zamówienie córek - hamburgery.
19:30 mąż pości więc odpoczywa aż do iftaru
20:30 czas na iftar, u nas zupa z zielonej soczewicy a na drugie domowy iskender. Przepis podam wieczorem.
21:30 Każda wymówka jest dobra żeby tylko nie iść spać. Mamo a owoce? Nie jadłyśmy owoców. Zjadły po dwie czereśnie, umyły zęby i zmęczone poszły spać.
22:30 wiem, że to późna pora na kawę ale cóż nie miałam czasu by się rozkoszować jej smakiem więc kiedy już w domu było cicho i spokojnie przygotowałam małą filiżankę kawy z tygielka.
Dzień wciąż trawał ale ja nie miałam już veny na kolejne fotografie.
Miłego dnia!!!
Super! fajnie przedstawiłaś swój dzień powszedni. Odżyły moje wspomnienia z pobytów w Turcji...Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńAha, czekam z niecierpliwością na przepis na iskender :)
OdpowiedzUsuńPrzystojny ten Twój 'sułtan';-) Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńBardzo miły to był dzień. A ta kawka wieczorna to u mnie normalka😀
OdpowiedzUsuńFajnie! Ja też poszczę 5:2. A co studiujesz!
OdpowiedzUsuń