Bardzo lubię podróże samochodem, od dzieciństwa podróżowaliśmy z rodzicami po całej Polsce, teraz czas na moje dzieci i podróże po Turcji. Ze względu na to iż dzieci były małe zwiedzanie samochodem rozpoczęlismy dopiero w tym roku. Nasza pierwsza podróż Izmir - Ankara - Sivas. W podróżowaniu po Turcji najlepsze jest to, że nie trzeba się specjalnie przygotowywać. Nie zapominajmy latem o wodzie, dużych ilościach wody ze względu na letnie upały. Ja przgotowałam również kosz piknikowy: warzywa, owoce, kruche słone ciasteczka i tureckie naleśniki akitma z czekoladą. Wszystko dla głodnych maluszków.
Pierwsza część podróży przebiegła idealnie, drogi na trasie Izmir - Ankara są bardzo dobre, z posiłakmi nie ma problemu ponieważ jest wiele miejsc, w których można zjeść przepyszne potrawy. Polecam dinlenme tesisleri czyli miejsca odpoczynku w Kula, Afyonie i Sivrihisar. Nie polecam posiłków w miejscach o nzwie Lokanta ktre są po przejechaniu miejscowości Uşak. Zatrzymaliśmy się tam sugerując się dużą ilościa samochodów na parkingu, niestety mi osobiście choć jedzenie było smaczne czystość pomieszczenia i obsługa nie odpowiadała. Ceny nie były wygórowane za 2 gözleme, zupę, wodę i kilka herbat zapłaciliśmy 18 lirów. Oczywiście trzeba mieć na względzie to, że na trasie posiłki będą droższe niż w centrum miasta. Dobre drogi i w miarę uważni kierowcy to duży plus tej trasy. Odległość z Izmiru do Ankary czyli 585 kilometrów z dwoma dluższymi przystankami pokonaliśmy w ciągu 10 godzin. Droga jest naprawde przyjemna w przeciwieństwie do trasy Ankara - Sivas. Na nocleg zatrzymaliśmy się w Ankarze w misafirhane. W Turcji mamy kilka możliwości noclegu: hotel, pensjonat lub misafirhane. Hotel to wersja najdroższa, pensjonat jak wiadomo jest tańszy ale najtańsza, choć nie zawsze jest misafirhane. Misafirhane to hotele przyzakładowe. Ja pamiętam polskie hotele przyzakładowe z wycieczek szkolnych z lat 80tych, obskórne i brzydkie ale za to tanie. W Turcji jest inaczej, przynajmniej te misafirhane, w których ja nocowałam były czyste schludne i w cenie mieliśmy tureckie śniadanie w formie szwedzkiego stołu. Polecam misafirhane typu öğretmen evi, konuk evi przy uniwersytetach czy szkołach hotelowych. Nocleg w takim miejscu kosztuje około 60 lirów za dobę. Jedyny minus jak dla mnie to mała ilość pokoi jednoosobowych. Jeśli ulokują Was w pokoju dwu lub trzy osobowym przy braku miejsc w hotelu mogą kogoś do pokoju przydzielić więc lepiej zrobić rezerwację dużo wczesniej i mieć spokój w pokoju jednoosobowym.
Nastepnego dnia ruszyliśmy w dalszą drogę. Pożegnalismy Ankarę około 10.30, ze względu na to że był to okres przedświąteczny drogi były zatłoczone, tureccy kierowcy szaleli próbujac się wyprzedzać, ciężarówki zamiast zjechać całkowicie na prawą stronę by nie tarasować drogi jechały środkowym lub lewym pasem przez co powstawały ogromne korki. Drogi choć szerokie, przy wyjezdzie z Ankary i na trasie Kirikkale - Yozgat -złej jakości, nieodnawiane. Co nas bardzo zdziwiło po wjechaniu na teren województwa Sivas droga jak po dotknięciu różczką nowa i bardzo dobra. Wyjeżdżając z Ankary od razu odczuliśmy, że jedziemy na wschód. Co do miejsc przeznaczonych na odpoczynek jest ich malo i nie są za dobre więc tu przydał się nam piknikowy koszyk i wszystko co przygotowałam. Ze względu na to iż nie są to popularne trasy ceny w przydrożnych barach są dużo zawyżone a jakość i świeżość potraw pozostawia dużo do życzenia. Minusem było to iż podróżowaliśmy w miesiącu postu, Ramazanie. Jak na trasie Izmir - Ankara nie miało to jakiegokolwiek znaczenia na trasie Ankara - Sivas dyskomfort podróży w tym okresie odczuliśmy na własnej skórze. Nie ma znaczenia, że podróżny nie musi pościć i może być głodny. Pomimo tego, że miejsc na posiłek i tak jest niewiele, te które były nie oferowały w zasadzie nic prócz izgara czyli grilowanego mięsa. Zatrzymaliśmy się w trzech: jedno oferowało właśnie izgara w drugim powiedziano że nas nie obsłużą ze względu na to, że przygotowują się na iftar (kolacja po całodniowym poście) a w trzecim miejscu zostaliśmy po prostu oskubani o czym zaraz opowiem. Mąż uprzedził, że posiłek w województwie Yozgat grozi wygórowanymi cenami ale nie mieliśmy pojęcia że opróżnią nam portfele. Przejeżdżając przez Sorgun zatrzymaliśmy sie w miejscu gdzie serwują najsłynniejsze danie tamtego regiony czyli testi (desti) kebab. Jest do mięso duszone w specjalnych glinianych naczyniach zwanych testi, coś w rodzaju dzbana. Zamówiliśmy, przy serwowaniu odbyła się cereminia rozbijania testi by wyjąć z niego mięso. Nie powiem, smaczne choć tłuste, nie skuszę się po raz drugi na tę potrawę ponieważ była z baraniny. Postanowiłam że kupię taki dzban i spróbuję zrobić testi kebab w domu w wołowiny lub jagnięciny. Zjedlismy ze smakiem a gdy przyniesiono rachunek włosy stanęły nam dęba. 200 lirów. Mąż twierdzi, że normalna cena to 70-80 lirów więc oskubano nas dokładnie. Nie pomogły sprzeciwy, trzeba było zapłacic. I mamy na przyszłość nauczkę. W miejscach przydrożnych gdzie nikt nie poda Wam menu sami pytajcie o ceny bo wymyślaja je poźniej z sufitu. Mąż stwierdził, że widząc rejestracje izmirska podano nam cenę jak dla turystów więc radzę uważać, oskubią nie tylko zagraniczniaków ale i Turków. Ja dostałam nauczkę i teraz wszędzie będę prosić o menu a jeśli go nie będzie zapytam o ceny.
Trasę Ankara - Sivas 435km pokonaliśmy w 8 godzin z jednym dłuższym i kilkoma krótkimi przystankami. Droga okropnie się dłużyła i ciagnęła jak flaki z olejem przez to, że wokół mieliśmy prawie ciągle step lub zółte pola pszenicy. Za Yozgat dzieci sie trochę ożywiły widząc przepiękne plantacje słoneczników.
Ogólnie podóż udana choć męcząca. Na drogę powrotną planujemy wybrać inną trasę wiec relacja również znajdzie się na blogu.
Po więcej zdjęć zapraszam na stronę
FB