wtorek, 2 maja 2017

Moja codzienność - kwiecień

Denizli

Witajcie w maju. Dzisiaj nie będzie przepisu. Dzisiaj postanowiłam się z Wam podzielić moją codziennością. Jeśli śledzicie mnie na FB i Instagramie wiecie, że postanowiłam raz w miesiacu w wybrany dzień robić zdjęcia mojej codzienności. Marcowe zdjęcia znajdziecie TU. Dzisiaj przedstawię Wam jeden z moich kwietniowych dni. Specjalnie wybrałam dzień spędzony poza domem ponieważ nie chcę Was zanudzać zdjęciami komputera, biurka i kawy :). Wybrałam 15 kwietnia ze względu na to, iż tego dnia zwiedzaliśmy Denizli. Miasto wojewódzkie położone w odległości 3,5 godziny samochodem od Izmiru. Miasto dużo mniejsze od Izmiru ale również dobrze znane turystom. Denizli słynie z Pamukkale - białych tarasów. 12 lat temu mieszkałam w tym mieście przez rok. Nie wspominam dobrze tego czasu, wcale go nie wspominam. Okozało się, że wymazałam go całkowicie z pamięci. Zupełnie nie poznałam miasta, nie pamiętałam żadnych miejsc, zupełnie nic. Wiadomo, Denizli się zmieniło ale nie na tyle by go zupełnie nie poznać :)



Mój dzień zaczął się o 8.30 od wypicia szklanki wody. Staram się codziennie rozpoczynać dzień w ten właśnie sposób.


9.30 śniadanie przygotowane przez koleżankę, u której się zatrzymaliśmy. Pyszny omlet z pieczarkami i świeżutkie jeszcze ciepłe gozleme.


10.30 Wyruszamy w drogę, Na początek pieszo do miejskiego lasku zwanego Camlik. By dzieci mogły się wybiegać i pobawić na placu zabaw.


11.30 jest coraz cieplej więc zrobiliśmy przerwę na lody. Pierwsze lody w tym roku.



12.30 W lasku spędziliśmy kilka godzin. Dziewczyny bawiły się, zwiedziły niewielkie zoo, a my pilismy herbatę i łuszczyliśmy pestki.


13.30 nie mogło zabraknąć kawy. Tym razem z tygielka, po turecku. Do kawy podano lokum.


14.30 Przyjechaliśmy do Pamukkale. Turystów niewielu, tłoku nie było więc spędziliśmy ten czas bardzo przyjemnie.


15.30 nadal w Pamukkale. Dziewczyny nie chciały wracać.


16.30 jemy obiad i ruszamy w drogę.


17.30 Odwieźliśmy Cansu i wracamy do Izmiru.


18.30 Chyba w każdym tureckim samochodzie znajdziecie oko proroka w Turcji nazywane nazar boncugu. Turcy noszą je przy sobie by chroniło ich od złego oka.



19.30 Podróz nam sie troche dłużyła ponieważ wybraliśmy dłuższą drogę. Chcielismy podziwiać krajobrazy i byłoby wszystko ok gdyby nie deszcz.


20.30 dokładnie tę godzinę widać na zegarku. Nie wyobrażam sobie podróży bez dobrej muzyki. 


21.30 w końcu dotarliśmy do domu. Podróż z przerwami na kolacje i kawę trwała 4 godziny. Wymęczeni podróżą odpoczywaliśmy przy szklaneczce zielonej herbaty więc na tym kończę moją fotorelację


Kolejna relacja w maju, postaram się również wybrać dość nietypowy dzień z tego względu by pokazać Wam troszeczkę inną Turcję niz ta którą znacie z telewizji, wakacyjnych kurortów czy gazet. 


5 komentarzy:

  1. Bardzo fajny pomysł na relacje z tureckiej codzienności :) W Pamukkale byłam dwa razy. Bajkowe miejsce. Dziękuję! I kirdy napisałaś o muzyce, nasunął mi się pomysł. Może podsunęłabyś też trochę czegoś tureckiego do słuchania? Takiego Twojego? Pozdrawiam, Ola

    OdpowiedzUsuń
  2. Emilio! Pod zdjęciem jest podpis: "14.30 Przyjechaliśmy do Pamukkale.(...)" Widać tam śnieżnobiały górski stok, schodzący aż do lazurowej wody. To przecież nie śnieg, bo na następnym zdjęciu widać lekko ubrane dziewczynki. Dlaczego ta góra jest tak olśniewająco biała? Przy okazji: dziękuję za ten blog. Obserwuję go od dawna i cały czas mnie raduje. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadza sie to nie snieg to osad wapienny z wody ktora splywa po stokach gorskich.

      Usuń
  3. Miło mi Panią poznać, ciekawy pomysł na kontakt z czytelnikami bloga. A mi najbardziej podobało się zdjęcie z kawą, wiem jak smakuje więc za nią tęsknię. Pozdrawiam, sympatyczka tego miejsca. M.

    OdpowiedzUsuń

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...